Informacja z Zakładu Medycyny Sądowej o tym, że opinia nie została wystawiona, wpłynęła do sądu w piątek 14 października, rozprawa miała się odbyć w poniedziałek 17 października. W sądzie po raz kolejny zjawił się pokrzywdzony Mikołaj Jerofiejew, dla którego nadal wszelkie okoliczności związane ze sprawą są niezwykle wielką traumą. Po raz kolejny odbił się od niemocy systemu sprawiedliwości.
- Zakład ów tę opinię wykona, ma na to dwa miesiące, więc teraz znów czekamy. Mój klient 23 lata był więziony i pracował w sposób niemal niewolniczy, proszę się nie dziwić, że nadal ma to wszystko w głowie, tym bardziej że sprawa, która winna była się już zakończyć, jeszcze nie została rozpoczęta pomimo upływu niemalże 1,5 roku. Podjęliśmy decyzję, że poczekamy na opinię zakładu medycyny sądowej i jeśli jej nie będzie ustalimy, jakie poczynimy dalsze kroki – dodaje Dominik Góra.
Mikołaj Jerofiejew w wieku 28 lat przyjechał do Polski z okolic Smoleńska w 1989 roku. Rosjanin był spawaczem i obsługiwał wówczas żołnierzy Armii Radzieckiej stacjonujących pod Bolesławcem. Gdy w 1993 roku wojska radzieckie opuściły Polskę, Jerofiejew pozostał w naszym kraju. W 1997 roku trafił na kurzą fermę w Lisowicach należącą do Alicji i Jana Ś. Tam przez 23 lata wykonywał niewolniczą pracę, był bity i głodzony.
Mężczyźnie z pomocą empatycznych ludzi udało się uciec od oprawców. W maju 2021 roku prokuratura postawiła małżeństwu Ś. zarzut handlu ludźmi. Grozi im pobyt w więzieniu. W styczniu 2022 roku Mikołaj Jerofiejew otrzymał polskie obywatelstwo. Na rozpoczęcie procesu swoich oprawców nadal czeka.