- Od 8 lat wydzwaniam do straży pożarnej, która była już kilka razy, ale usłyszałem od nich i słusznie zresztą, że nie są na usługach miasta, bo problem leży w kanalizacji głównej ulicy, a oni jedynie z posesji mogą pomóc, ale wiadomo, że woda wdziera się z ulicy, podmywając jednoczenie mur mojego i sąsiadów ogrodzenia. Chodzę z grabiami w najgorszy deszcz i próbuję sam robić jakiekolwiek ujście tej wody, bym nie był zalewany. Zgłaszałem już tyle razy do urzędu i za poprzedniego prezydenta też, ale słyszę kilka razy w roku, że będą planować wydatki w budżecie na przyszły rok, potem, że projekt mają, ale czekają, choć nie wiem na co – pisze zbulwersowany proboszcz.
- Dzwoniłem do urzędu odpowiedzialnego za drożność studzienek kanalizacyjnych i usłyszałam, że już budżet mają wykorzystany, a to był czerwiec. Absurd. Samochody jadące tą drogą wycofują się, ponieważ woda sięga powyżej kół – dodaje.
Mieszkańcy od lat słyszą jedynie obietnice o planowaniu wydatków na przyszłe lata, a sytuacja trwa już ponad dwadzieścia lat. Kończy się na rewizjach drożności studzienek kanalizacyjnych, które nie przynoszą konkretnych rezultatów. Sami próbują udrażniać studzienki, ale tu potrzebne jest działanie specjalistów.
Straż pożarna, która wielokrotnie interweniowała, wskazuje, że problem tkwi w głównej kanalizacji ulicy. Pomimo przeprowadzanych inspekcji i mnóstwa protokołów z wykazaniem miejsc problematycznych, nikt nie podejmuje żadnych działań naprawczych.
Mieszkańcy są zdesperowani i proszą o pomoc w ich dramatycznej sytuacji, mając nadzieję, że w końcu ktoś poczuje się odpowiedzialny za rozwiązanie problemu, który uniemożliwia mieszkańcom normalne życie w cywilizowanych warunkach.
Być może urzędnicy, którzy zza swoich biurek problemu nie widzą, dostrzegą go w końcu za pośrednictwem naszego portalu?