„Następny do Raju. Telefon dzwonił dziś niemal bez przerwy. Umarł Andrzej Czerwiak. Barwny ptak w legnickim pejzażu ludzi związanych z kulturą i mediami odszedł zdecydowanie przedwcześnie, krótko po przejściu na emeryturę. Poznaliśmy się w latach 90. ub. wieku, gdy razem pracowaliśmy we wrocławskiej telewizji, w której był operatorem kamery i autorem zdjęć do licznych relacji i reportaży. Także moich.
W pamięć zapadły mi jednak jego wyjazdy do Zieleńca, w których z kamerą towarzyszył pierwszym krokom na nartach prezydenta Lecha Wałęsy. Później wywiało go z Wrocławia za sprawą oferty pracy dla TVN. Wiele lat później nasze drogi znów się przecięły za sprawą wspólnej pracy w legnickim teatrze. Andrzej nie rozstawał się jednak z kamerą, współpracując z lokalnymi telewizjami, ale też realizując operatorskie zlecenia dla legnickich instytucji kultury.
W ostatnich latach wiernie towarzyszył wszystkim legnickim manifestacjom w obronie rządów prawa i demokracji. Był jednak także miłośnikiem życia towarzyskiego i radosnym kompanem męskich spotkań biesiadnych w stałym gronie przyjaciół.
Miał jedną irytującą wadę. Nie dbał o siebie i swoje podupadające zdrowie. Nie słuchał rad, by pilnie odwiedzić lekarza. Smutno robi się na natrętną myśl, że mógł być nadal z nami. To bolesne w jak zastraszającym tempie pustoszeją kręgi przyjaciół, z którymi łączą mnie przeszłość i wspomnienia. Już tylko wspomnienia i żal".