Kika była moją wieloletnią pacjentką. Dzień po zdarzeniu właściciel poinformował mnie, co się stało i jakie objawy wystąpiły, pokazał mi również filmik z zajścia. Podałem jej zastrzyk regenerujący wątrobę. Właściciel miał mnie informować o stanie psa, w przypadku pogorszenia zdrowia miał z nim przyjechać. Dowiedziałem się w następnym dniu od właścicieli, że podobne objawy znów wystąpiły, trwały krótko, pies doszedł do siebie. Później pies był pod opieką innych lekarzy weterynarii – zeznał lekarz weterynarii, który uznał też, że jest mało prawdopodobne, aby objawy, jakie wystąpiły u Kiki, były wynikiem operacji, którą przeszła kilka lat wcześniej.
Jako następna przed obliczem sądu stanęła siostra oskarżonego, która z całą stanowczością oświadczyła, że jej brat jest niewinny, ponieważ nie byłby w stanie skrzywdzić żadnego zwierzęcia.
Siostra oskarżonego oraz jego ojciec zaprzeczyli, jakoby mieli kupować na życzenie jego życzenie makrele w osiedlowym sklepie. Od trucizny podawanej w między innymi makrelach miały być trute zwierzęta na Osiedlu Sienkiewicza, gdzie rodzina mieszkała.
Jako ostatni zeznawał świadek, do którego dotarł legnicki TOZ. Mężczyzna przez lata mieszkał na Osiedlu Sienkiewicza i miał widzieć, jak Arkadiusz B. podawał kotom sąsiadki kromkę chleba posmarowaną czymś, po czym koty dostały drgawek i torsji. Sąd wysłuchał zeznania świadka, dodając jednocześnie, że przypadki trucia zwierząt na Osiedlu Sienkiewicza nie są objęte aktem oskarżenia, mogą mieć jednak wpływ na wizerunek oskarżonego.
Arkadiusz B., jak twierdzą członkowie jego rodziny, po tym, jak został oskarżony o otrucie psa, rozchorował się na nieuleczalną chorobę i jest w trakcie leczenia. Z tego między innymi powodu oskarżony nie zjawił się w sądzie. Jego obrońcy złożyli do sądu wniosek o uchylenie dozoru policji. Oskarżony ma się meldować trzy razy w tygodniu, jedna, jak argumentował Paweł Banach, ze względu na chorobę nie może wychodzić z domu. Prokurator wniósł o dozór raz w tygodniu. Sąd przychylił się do wniosku i zdecydował o powołaniu biegłego, który oceni stan zdrowia Arkadiusza B., któremu grozi nawet 5 lat więzienia.
Przypomnijmy.
Przypomnijmy. Arkadiusz B. w czwartek 19 maja podjechał na rowerze do posesji, na której znajduje się sklep rowerowy. Zsiadł z jednośladu, pochylił się przy ogrodzeniu i podał psu środek, po którym zwierzę straciło przytomność. Tylko szybka reakcja właścicieli pozwoliła na uratowanie psu życia. Bulwersujący czyn nagrały kamery monitoringu. W ujęcie mężczyzny zaangażowali się legniczanie. Mężczyzna został zatrzymany, przyznał się do winy i trafił przed oblicze sądu, przed którym odwołał swoje zeznania. W międzyczasie pojawili się świadkowie, którzy oskarżają mężczyznę o trucie zwierząt na Osiedlu Sienkiewicza.