Za ten czyn skazał na karę 300 stawek dziennych grzywny po 20 zł za dzień. Jednocześnie sąd przyznał pokrzywdzonym Mieczysławowi Nowiczonkowi, Pawłowi Nowiczonkowi (syn zmarłego) i Sylwii Blicharskiej po 2 tys. zł kosztów zastępstwa procesowego.
Sędzia Bartłomiej Treter ogłaszając wyrok, wspomniał, że ma świadomość, iż wyrok może się spotkać z hejtem, jednakże nie miał wątpliwości, że to Sławomir Nowiczonek był agresorem, bo kilkakrotnie przychodził nieproszony do garażu, w którym przebywał Jan F. i jego znajomi. Zwrócił uwagę, że kostki brukowe, którymi według świadków i samego oskarżonego atakował go Nowiczonek, zostały zabezpieczone w materiale dowodowym. Biegły z zakresu genetyki jednoznacznie stwierdził, że znajduje się na nich DNA i krew zmarłego. Na ten fakt nie zwrócił sąd w poprzednim przewodzie. Nie sposób też według sądu stwierdzić, co robił po wyjściu z zabawy barbórkowej Sławomir Nowiczonek i jaki był jego stan trzeźwości. Krew do badania na zawartość alkoholu została pobrana dopiero po dwóch dniach i wynosiła 0,2 promila. Sąd nie miał wątpliwości, że oskarżony uderzył pokrzywdzonego głową w twarz, nie ma jednak pewności, z jaką siłą.
- Oskarżony trzymał na smyczy psa. Dlaczego sąd o tym wspomina? Dlatego, że pojawiły się pewne wątpliwości, w jaki sposób oskarżony zadał uderzenie. Ma znaczenie, gdybyśmy oceniali zachowanie oskarżonego i popatrzyli na nie przez pryzmat siły ciosu, jaki został wyprowadzony. Sąd apelacyjny uchylając wyrok, przyjął argument, że wynika z zeznań świadków, że miał chwycić za odzież i wyprowadzić cios. To stwierdzenie w świetle materiału dowodowego nie jest zgodne z tym, co ustaliliśmy. Opinia biegłego mówi, że uderzenie głową w twarz spowodowało nieznaczne obrażenia. Po uderzeniu pokrzywdzony zrobił dwa, trzy kroki do tyłu i dopiero upadł na podłoże, uderzył potylicą w twarde podłoże, w wyniku czego spowodował mechanizm, który stał się mechanizmem śmiertelnym – argumentował sędzia Bartłomiej Treter.
- Oskarżony odpierał bezprawny, bezpośredni agresywny atak. Orzecznictwo Sądu Najwyższego w ostatnim czasie uległo zmianie. Sąd ten w wielu orzeczeniach wypowiada się, iż sprawca nie ma obowiązku miarkowania przed atakiem, ma przyjąć go taki sposób, który jest w jego mniemaniu skuteczny. Obrona konieczna została rozszerzona w Kodeksie karnym. (…) Politycy w ostatnim czasie mówią, że nie napadnięty ma się bać, a sprawca. W ocenie sądu oskarżenie być może zbyt wielką wagę przywiązało do przeszłości oskarżonego. Nie wolno wyprowadzać wniosków, że jeżeli ktoś był wcześniej karany, to nie przysługuje mu prawo do obrony koniecznej. Każdy ma prawo bronić się przed atakiem – podkreślił sędzia.
Z wyrokiem sądu żadna ze stron się nie zgodziła. Zarówno obrońca Jana F., pełnomocniczka oskarżycieli posiłkowych i prokurator zapowiedzieli wystawienie o pisemne uzasadnienie wyroku i wniesienie apelacji.
- Rodzina pokrzywdzonego nie zgadza się z orzeczeniem. Sąd przyjął obronę konieczną w sytuacji, kiedy rzekomo atakujący pokrzywdzony był sam, natomiast oskarżony z grupą kilku mężczyzn. Skazanie na karę grzywny za kopanie pokrzywdzonego, gdy leżał, też jest nie do przyjęcia. Wniesiemy apelację – powiedziała Beata Matysek, pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych.
- Po wysłuchaniu wyroku nie podzielamy opinii, jakie sąd wyraził, które legły u podstaw tego rozstrzygnięcia. Po otrzymaniu pisemnego uzasadnieniu wyroku na pewno wywiedziemy apelację. Różnimy się co do ocen prawnych. Sąd nie podzielił naszego stanowiska w dużej mierze. Będziemy konsekwentnie bronić tezy procesowej, jaka legła u podstaw oskarżenia, że samo uderzenie z główki w twarz było skierowane z zamiarem chęci spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu – skomentował prokurator Artur Socha.
- Zapoznaliśmy się z orzeczeniem i ustnym uzasadnieniem sądu. Nasza opinia nadal jest taka, że nie doszło do przekroczenia granic obrony koniecznej. Nie ma dowodów świadczących o tym, aby mój klient kopnął w trakcie zdarzenia pokrzywdzonego, dlatego po uzyskaniu uzasadnienia pisemnego rozważymy wniesienie apelacji – stwierdził Paweł Banach, obrońca Jana F.