Nasuwa się pytanie, czy dziki zapadły się pod ziemię? Na pewno nie w okolicy ulic Głogowskiej, Poznańskiej i Słubickiej. Mieszkańcy „trójkąta bermudzkiego” kolejny raz przysłali zdjęcia świeżych śladów obecności swoich dzikich „sąsiadów”.

- Po tym, jak kolejny raz zgłosiliśmy, że dziki tu dosłownie mieszkają, nikt się z nami nie skontaktował, nie zapytał, a jesteśmy w stanie pokazać palcem, gdzie śpią. Sprawa ucichła i została zamieciona pod dywan. Czy sami mamy urządzić polowanie na dziki? - denerwują się mieszkańcy.

- Otrzymaliśmy kilka telefonów, większość to informacje, że dziki były widziane kilka tygodni temu. Dwa z nich zostały sprawdzone, ponieważ mieszkańcy podali konkretne miejsca, między innymi chodzi o miejsce w okolicach ulic Słubickiej, Głogowskiej i Poznańskiej. Straż miejska była na miejscu i zwierząt nie widziała – mówi Piotr Seifert, rzecznik prasowy urzędu miasta.

- Przygotowane są już odłownie i będą stawiane w miejscach wskazanych przez mieszkańców. Pewnie w najbliższych tygodniach. W gotowości jest też łowczy z bronią, który uda się na wskazane miejsce, jeśli okaże się, że jest tam dzik – dodaje Piotr Seifert.

Czy to uspokoi mieszkańców, którzy twierdzą, że o pomoc w pozbyciu się niechcianych sąsiadów proszą już od dwóch lat? Zapraszają do siebie służby wieczorem, nie w ciągu dnia. Po tym, jak 2 września dzik zaatakował dziecko na posesji przy ulicy Poznańskiej, gotowi są sami rozprawić się z dzikami jeśli nie doczekają się pomocy. Na dowód, że  dziki nie zapadły się pod ziemię, przysłali nam kolejne zdjęcia z poranka.