- Sąd przyjął działania oskarżonego w ramach obrony koniecznej i w granicach tej obrony, to znaczy ani spóźnionej, ani przedwczesnej – argumentował w uzasadnieniu wyroku Kazimierz Leżak, sędzia Sądu Okręgowego w Legnicy.
Wyrok jest wyrazem oceny materiału dowodowego przeprowadzonego na rozprawie i zawiera najważniejsze elementy i racje, które przemawiały za wydaniem takiego rozstrzygnięcia. Sąd podzielił je na kilka elementów związanych z treścią rozstrzygnięcia.
- Rolą sądu jest obrona praw i wolności jednostki przejawiająca się w krytycznej ocenie tego, czy oskarżyciel w toku postępowania wykazał w sposób niebudzący wątpliwości, że oskarżony dopuścił się przestępstwa zgodnie z tezą aktu oskarżenia - mówił sędzia Kazimierz Leżak, zauważając, że prokurator nie przedstawił dość przekonujących dowodów na winę Jana F.
Sąd dokonał ustalenia na podstawie tych dowodów, które uprzednio ocenił jako wiarygodne i na ich podstawie przyjął najkorzystniejszy dla oskarżonego przebieg zdarzenia z nocy 3 grudnia 2017 roku.
- Dowodami tymi były przede wszystkim zeznania oskarżonego złożone w toku postępowania aresztowego. Złożył wyśnienia i przedstawił pewne wersje wydarzeń. Po drugie zeznania naocznych świadków zdarzenia, albowiem oprócz wyjaśnień oskarżonego były również inne osoby na miejscu zdarzenia mające bezpośrednią wiedzę i możliwość obserwowania wydarzeń i po trzecie głównymi dowodami, które sąd analizował pod kątem odtwarzania tego, co się wydarzyło były opinie przeprowadzone w sprawie, główne opinia biegłego w zakresie medycyny sądowej oraz z zakresu genetyki – wyjaśniał Kazimierz Leżak.
Sąd uznał nieuzasadnione twierdzenie oskarżenia, iż zeznania świadków były niewiarygodne. Dodać należy, iż świadkowie stanęli przed sądem za mataczenie, sąd umorzył sprawę, a rozpytywanie nie było przesłuchaniem. Podczas rozpytania jedna z osób obecnych na miejscu mówiła o tym, że zanim wezwano karetkę, Sławomira Nowiczonka polewano piwem, oddawano na niego mocz, zabrano mu telefon. Za pewnik natomiast wziął jedną z wersji przedstawionych przez uczestników zdarzenia, iż Sławomir Nowiczonek „był pod wyraźnym działaniem alkoholu” (badanie wykazało 0,6 promila alkoholu w organizmie), zachowywał się agresywnie i chciał zaatakować Jana F. Cegłówkami. Wówczas to oskarżony uprzedzając ewentualny atak, uderzył „ z główki” Nowiczonka, czym spowodował jedynie pęknięcie górnej wargi i krwiak na powiece dolnej lewego oka, ale też powodując upadek mężczyzny na beton i uraz głowy, a w następstwie zgon.
Zdaniem sądu zachowanie oskarżonego wbrew ocenie oskarżenia nie stanowiło przestępstwa z artykułu 156 Kodeksu karnego. Sędzia Leżak przytoczył między innymi wyrok sądu w Katowicach, w którym sądzony uderzył poszkodowanego pięścią w głowę, czego skutkiem była śmierć, a oskarżony odpowiadał za nieumyślne spowodowanie śmierci, artykuł 155 Kodeksu karnego i na taki zmienił sąd kwalifikację prawną czynu.
Z wyrokiem nie zgadza się Mieczysław Nowiczonek, ojciec zmarłego mężczyzny. - jak można zabić człowieka, obrabować, sikać na niego i zostać uniewinnionym? Powinien siedzieć w więzieniu, powinni siedzieć jego wspólnicy – skomentował zrozpaczony ojciec Sławomira Nowiczonka i także zapowiedział wniesienie apelacji od wyroku, który jest nieprawomocny.
Jan F. odpowiadał z wolnej stopy. Wcześniej był karany za brutalne pobicie człowieka na zlecenie i odsiedział 3,5 letni wyrok.