Powodem miał być rzekomy romans Elżbiety W. z bratem oskarżonego Tomaszem, który zeznawał w środę 13 kwietnia. Brat oskarżonego twierdzi, że o całej sprawie nic nie wie, że jedyne informacje posiada z mediów.
- Nie jestem w stanie nawet powiedzieć, o co konkretnie chodzi. O zajście. Mogę strzelać, nie było mnie tam. Nie wiem, co miał zrobić mój brat. Dowiaduję się o tym tylko z mediów. Staram się nie zagłębiać w to, nie czytać. Nie mam żadnej wiedzy na temat tego, co się wydarzyło. Zupełnie nie wiem, o co chodzi. Wiem tylko, że żona mojego brata nie żyje, nie wiem w jakich okolicznościach straciła życie, nie wiem, kiedy to się stało – mówił brat Henryka W.
- Żona mojego brata mnie nie lubiła. Pracowałem za granicą, kiedy przyjeżdżałem, zawsze były jakieś problemy. Wolałem się odsuwać, nie być zapalnikiem w ich związku. Nie wiem, jakie panowały między nimi stosunki. Żadne relacje nie łączyły mnie z żoną mojego brata – dodał.
Brat oskarżonego stwierdził, że Elżbieta W. nie lubiła go do tego stopnia, że nie zgodziła się, by został świadkiem na ich ślubie. Był nim przyjaciel oskarżonego, który także zeznawał w tej sprawie. Także i on powiedział, że o sprawie nic nie wie. O sprawie wie tyle, „co z gazet”. Sąd odczytał jego wcześniejsze zeznania. Wynika z nich, iż relacje małżeńskie Elżbiety i Henryka W. określił, jako normalne. Jak zeznał, dochodziło między nimi do sprzeczek, ale nie widział poważnych awantur. Nie wie też nic o rzekomych zdradach, których miałaby się dopuścić Elżbieta W. Powiedział też, że około tygodnia przed tragicznymi wydarzeniami Henryk W. miał mu powiedzieć o sms-ie od żony, która miała odgrażać się, że przyjdzie i mu rozwali drzwi.
- (...) On się z tego śmiał. Nie wiem, o co dokładnie chodziło, on chyba nie odbierał od niej telefonów i dlatego tak mu napisała, jak to się skończyło, nie pamiętam (…) Brat Heńka powiedział mi chyba tej samej nocy, co było zdarzenie, że Heniek jest zatrzymany w radiowozie, że Elę zabrali do szpitala. Sam nie wiedział, co tam się stało, bo go nie wpuścili. Razem z Heńkiem zatrzymali jego kolegę Pawła P. Jak wyszedł, powiedział jak to wyglądało, że siedział z Heńkiem w mieszkaniu na Głogowskiej i wieczorem jak wychodzili Ela stała pod drzwiami z jakimś nożem. Heniek odsunął Pawła i ją uderzył, chyba w twarz. Miał ją przytrzymywać, żeby nie upadła i sobie czegoś nie zrobiła. Zobaczyli, że zemdlała, wezwali pogotowie – świadek podtrzymał swoje wcześniejsze odczytane przez sąd zeznania, nadal utrzymując, że więcej wie z prasy, niż z relacji drugiego oskarżonego, Pawła P. Stwierdził, że małżeństwo uważa za zgodne, razem mieszkali i remontowali mieszkanie, nigdy nie słyszał, by oskarżony odgrażał się, że zrobi krzywdę żonie.
Henryk W. od początku twierdzi, że agresywna była jego nieżyjąca żona, a on jest ofiarą.
- Już rok czasu przebywam w areszcie na podstawie pomówień chorego psychicznie Tomasza B. To już jest nękanie. (…) Nie wiem, jak mam się z tego wytłumaczyć. Im bardziej się tłumaczę z tego, tym bardziej czuję się winny. Straciłem żonę, życie mam rozwalone – mówił Henryk W.
Na oskarżonym ciąży zarzut spowodowania w warunkach wielokrotnej recydywy ciężkiego uszczerbku na zdrowiu żony Elżbiety W. ze skutkiem śmiertelnym. Grozi mu dożywocie. Pawłowi P. prokurator zarzucił popełnienie dwóch przestępstw, to jest utrudnianie śledztwa i pomoc Henrykowi W. w uniknięciu odpowiedzialności karnej, składanie w tej sprawie fałszywych zeznań, oraz wywieranie groźbą pozbawienia życia wpływu na zeznania jednego ze świadków w tym śledztwie. Oskarżony ten był wielokrotnie karany za przestępstwa przeciwko mieniu oraz przestępstwa z Ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Grozi mu 8-letni wyrok. Mężczyzna odpowiada z wolnej stopy.