Detektory CO służą przede wszystkim bezpieczeństwu zespołów ratowniczych. Dodatkowo pomagają ratować zdrowie i życie pacjentów.
- Dyspozytor, który przyjmuje zgłoszenie, ma za zadanie przeprowadzić dokładny wywiad. Zdarzyło się, że rodzina, która wzywała karetkę, wykluczyła ewentualność zatrucia czadem, ponieważ piecyk gazowy był sprawdzony przez specjalistów dwa dni wcześniej. Kiedy nasz zespół wszedł do mieszkania, okazało się że przyczyną dolegliwości jakie odczuwali wzywający pomocy, był czad – relacjonuje Joanna Bronowicka.
- Po tym zdarzeniu, które miało miejsce wiosną, zdecydowałam, że trzeba pozyskać środki finansowe na detektory i wyposażyć każdy zespół.
Czujniki nie tylko „jeżdżą” w karetkach, ale już okazały się potrzebne. Pomogły uratować zdrowie, może nawet życie kilku osób.
- Otrzymaliśmy zgłoszenie od rodziny, która na wizycie u lekarza zgłaszała nudności, wymioty, bóle brzucha. Otrzymali skierowanie na badania. Niestety poczuli się gorzej i wezwali pogotowie. Nasi ratownicy weszli do mieszkania z czujnikiem, który zaalarmował, że jest zagrożenie – dodaje dyrektorka pogotowia.
- Dzięki temu, że załoga karetki była wyposażona w sprzęt, wiedziała co się dzieje i jak reagować – dodaje.
Przypomnijmy. Pierwsze sześć czujników pogotowie otrzymało w październiku od Solidarności Zagłębia Miedziowego. Wówczas zrzucili się na nie związkowcy zarządu regionu NSZZ Solidarność, komisji zakładowej NSZZ Solidarność przy przy Hucie Miedzi „Legnica” i przy Zanam. Kolejne ufundowali starostwo w Polkowicach i Fundacja „Ludzie Jesieni”. Jeden detektor to koszt około 2 tys. zł. Po negocjacjach udało zakupić je prawie połowę taniej.