- Kiełb już ponad miesiąc temu odszedł z PO. Liczyliśmy, że na czerwcowej sesji sam zrezygnuje z funkcji, ale niestety tego nie uczynił. W efekcie drugi co do wielkości klub w radzie wciąż nie ma swojego przedstawiciela w prezydium - argumentował Rabczenko.
Za odwołaniem Kiełba głosowało dwunastu radnych. Przeciwko było siedmiu, jeden się wstrzymał.
Co ciekawe, samego Kiełba na poniedziałkowej sesji nie było. Część radnych w związku z tym ruszyły wyrzuty sumienia. Propozycja przełożenia głosowania nad losem Kiełba na wrześniową sesję jednak przepadła. Były radny PO stracił miejsce w prezydium, a po wakacjach rada wybierze jego następcę.
Rabczenko chciał, by rada od razu wybrała nowego wiceprzewodniczącego. Na to rada jednak się nie zgodziła.
Partię i klub radnych Kiełb opuścił w czerwcu w proteście przeciwko polityce przewodniczącego PO Grzegorza Schetyny. W konflikcie z władzami legnickich struktur partii Kiełb był od dawna.
Wiceprzewodniczącym rady miejskiej został po tym, jak sam zgłosił swoją kandydaturę. Poparła go wówczas tylko część radnych Platformy.