W środę głos zabrali przesłuchani działacze KOD. Zgodnie twierdzą, że w przypadek nie wierzą.
- Przesłuchania były ukierunkowane w jedną stronę. Wypytywano nas o rolę Jacka Głomba w akcji rozdawania ulotek. Czy nam kazał to robić, czy nami dyrygował itp. Wyglądało to jakby policja miała zlecenie na Głomba - mówi Radosława Janowska-Lascar.
- Policja na siłę chce udowodnić, że doszło do zgromadzenia. Pytali mnie, czy choć przez chwilę staliśmy razem w grupie. Interesuje się głównie Głombem, moją osobą praktycznie nie jest zainteresowana - dodaje inny przesłuchany działacz KOD Henryk Szydłowski.
Sam Głomb postępowanie policji bez ogródek nazywa "szukaniem na niego haka".
- To co się dzieje w Legnicy wpisuje się w panujący w całym kraju klimat. Wszystko wskazuje na to, że niebawem czeka mnie tyleż spektakularny, co absurdalny proces o zorganizowanie nielegalnego zgromadzenia publicznego. Cenię pracę policji przy zabezpieczaniu naszych manifestacji. Ale w tym przypadku trudno nie odnieść wrażenia, że sprawa ma polityczny kontekst - mówi lider legnickiego KOD i dyrektor Teatru Modrzejewskiej.
Co na to wszystko policja? Rzecznik legnickiej komendy asp. sztab. Robert Lemański przekonuje, że policja prowadzi standardowe czynności wyjaśniające.
- Takie same jak we wszystkich tego typu sprawach. Przesłuchania świadków służą tylko zdobyciu informacji, na podstawie których ustalamy, czy doszło do złamania prawa. W tym przypadku przepisów dotyczących zgromadzeń publicznych. Jeśli zgromadzony materiał dowodowy wskaże, że tak się stało, to skierujemy wniosek do sądu. Jeśli nie, to sprawa zostanie zamknięta. To, że chodzi o działaczy KOD, czy jakiejkolwiek innej organizacji, nie ma dla nas żadnego znaczenia.