Dzień po kontroli inspektor umówił się z kierownikiem hotelu na wskazanej przez siebie stacji benzynowej, gdzie w swoim samochodzie oczekiwał na przekazanie mu koperty z gotówką. Dyrekcja hotelu wynajęła firmę detektywistyczną, która zarejestrowała moment wręczanie koperty za pomocą nagrania video. Moment wręczania rzekomej łapówki, bowiem w kopercie znajdowały się pocięte kartki papieru a nie pieniądze, zarejestrował też monitoring stacji benzynowej, na której całe zajście miało miejsce. Dyrekcja hotelu zawiadomiła też policję o możliwości popełnienia przestępstwa przez inspektora
Piotr J. Został zatrzymany, przyznał się do winy i złożył wyjaśnienia.
- Cała akcja przekazania pieniędzy przypominała scenę z filmu gangsterskiego, wyglądało to jak przekazanie narkotyków – dodał prokurator.
Oskarżony inspektor przed sądem wszystko odwołał i zmienił zeznania twierdząc, że nie żądał żadnej łapówki od pracownika hotelu. Twierdził, że w kopercie przyniesionej na stację miały być dokumenty dotyczące kontroli a nie pieniądze.
Marek Matysek, obrońca Piotra J. podważał zarówno wiarygodność pracowników hotelu i detektywów wynajętych przez nich. Starał się udowodnić, że jego klient padł ofiarą manipulacji z ich strony. Sąd nie dał wiary ani wyjaśnieniom oskarżonego ani słowom jego obrońcy. Wyrok, który zapadł w piątek nie jest prawomocny.