- Wymyślił je zespół zajmujący się pomocą psychologiczną i pedagogiczną, czyli psycholog, pedagog i nauczyciele. Mamy klasy terapeutyczne i dzieci, które różnie funkcjonują, dlatego potrzebne nam były reguły pozwalające uporządkować dziecko, żeby mogło przejść z przerwy, gdzie się bawi i dokazuje, do lekcji, na której się uczy - dodaje.
Właśnie w tym celu powstały procedury, podczas których nauczyciel tłumaczy dzieciom przed każdą lekcją, po co do niej wchodzą i jak się mają zachowywać. Dyrektor Sługocka-Sulewska zapewnia, że sprawdzają się doskonale.
Zdziwienie, a nawet zaniepokojenie rodziców wywołał fakt, że pojawiły się one na drzwiach najmłodszych uczniów, nawet tych, którzy jeszcze nie potrafią czytać.
- Nie są one przeznaczone dla dzieci z klas 0 – III. W tych klasach procedury jeszcze nie obowiązują – wyjaśnia dyrektorka. - Wiszą na drzwiach, ale stosowane są w mniejszym wymiarze, nauczyciele doskonale wiedzą, jakie elementy z nich mają zastosować. Trudno sobie wyobrazić, żeby nauczyciele nie wykonywali podstawowej rzeczy, jaką jest nauczenie dyscypliny - zaznacza.
- Stwierdzili, że generalnie są dobre, bo porządkują dziecko, które wchodzi do klasy po to, żeby się uczyć a nie jeszcze hałasować i zabierać czas – mówi dyrektorka. - Dziecko musi mieć ramy, musi poruszać się od do. To jest jedna z takich ram porządkujących zachowanie dziecka.
Wojskowe komunikaty dyrektorka nazywa „przypominajką”, którą niekoniecznie dziecko przeczyta. Nieco inne zdanie ma część rodziców najmłodszych uczniów, którzy nie chcą ujawniać swoich nazwisk.
- Na pewno nie zostawimy tej sprawy i będziemy żądać wytłumaczenia, dlaczego nasze dzieci są traktowane, jak w wojskowych koszarach - usłyszeliśmy od nich.
Dodajmy, że wejście do szkoły przy Głogowskiej ozdobione jest dumnym napisem: "Szkoła przyjazna sześciolatkom".