SANEPID SPRAWDZA, CZYM ZATRULI SIĘ MIESZKAŃCY DPS
- Wyniki badań wymazów czystościowych z rąk pracowników DPS i firmy kateringowej dały jeden dodatni wynik. Stwierdzono obecność baterii gronkowca złocistego z wymazu z rąk jednego z pracowników DPS - dodaje Watral.
Fakt, że jedna z pracownic DPS miała na rękach bakterie gronkowca złocistego, nie oznacza jednak, zdaniem pracowników sanepidu, że to ona była źródłem zakażenia, ponieważ zatruciu uległo 61 osób. - Jest fizyczną niemożliwością, żeby jedna osoba zaraziła tak wielu pensjonariuszy - przekonują.
Niemożliwe to jest tym bardziej, że posiłki 430 pensjonariuszom DPS wydawane są przez kilkanaście osób pracujących w rękawiczkach na różnych oddziałach. Za tym, że nie był to gronkowiec, przemawia fakt, iż choroba rozprzestrzeniła się jednocześnie w kilku miejscach, wśród osób nie mających ze sobą bezpośredniego kontaktu, nawet wśród leżących pensjonariuszy.
- Według naszych domniemań wszystko wskazuje na wirusową grypę jelitową, a w tym kierunku badania praktycznie nie są wykonywane. Nadal szukamy źródła zakażenia, jesteśmy w kontakcie ze szpitalem, który dysponuje badaniami w kierunku clostridium - wyjaśnia dyrektor Jacek Watral.
PROKURATURA ZAJĘŁA SIĘ ZATRUCIEM W DPS
- Najprawdopodobniej pensjonariusze zarazili się wirusem grypy jelitowej, który mógł być w pożywieniu. Można to było wykryć, ale na samym początku. Taki wirus dosyć szybko inaktywuje się w jedzeniu i później jest niewykrywalny. Nikt z personelu nie zachorował, dodajmy, że personel ma zakaz spożywania tego pożywienia - dodaje Elżbieta Klimas z legnickiego sanepidu.
W poniedziałek znane będą ostatnie wyniki badań w kierunku clostridium. Jeśli w którymś z nich wyniki będą dodatnie, wówczas sanepid zadecyduje o dalszym postępowaniu.