- Misza pokazuje Rosję jako kraj okrutny, w którym trudno się żyje - mówi Krzysztof Kopka, dramaturg i scenarzysta od wielu lat związany z legnickim teatrem, przyjaciel aresztowanego artysty. - To odczucie towarzyszy mu także prywatnie. Wielokrotnie w naszych rozmowach opowiadał o swojej tęsknocie do innej Rosji. Dlatego jego obecność na niedzielnej demonstracji nie była dla mnie zaskoczeniem.
Wiadomość przekazana przez przyjaciół z Moskwy dotarła do Kopki w niedzielę wczesnym popołudniem. Durnienkow znajdował się wówczas w komisariacie izmaiłowskim w Moskwie, gdzie trafiło ponad dwieście osób zatrzymanych podczas demonstracji przeciwko rosyjskiej interwencji na Krymie. Kopka apeluje do rosyjskich władz: - Wypuśćcie go. Trzymacie za kratkami genialnego dramaturga, wielkiego pisarza, z którego Rosja powinna być dumna i w którego słowa powinna wsłuchiwać się z uwagą.
Legniccy miłośnicy teatru mieli okazję poznać rosyjskiego dramaturga w listopadzie 2010 roku, gdy odwiedził Legnicę jako uczestnik dramaturgicznego projektu „Teatr w Mieście – Miasto w Teatrze”. W Caffe Modjeska legniccy aktorzy prezentowali wówczas fragmenty jego dramatu „Szmaty” (znanego także jako „Chłam”), odbyło się także spotkanie Michaiła Durnienkowa z publicznością.
- Im bardziej przyglądam się problemom współczesności, tym bardziej przekonuję się, że istota rzeczy tkwi w uniwersalnych prawidłach rządzących rosyjską psychiką i mentalnością – mówił podczas tamtego spotkania bohater wieczoru, który w tekstach obficie korzysta ze swoich doświadczeń życiowych (pracował jako stróż, inżynier w zakładach samochodowych, dziennikarz i prezenter telewizyjny, aktor i reżyser).
Efektem pobytu w Legnicy był także tekst, który Michaił Durnienkow nadesłał na finał projektu, zatytułowany „Z wyrazami sympatii i miłością”, w którym pisał m.in.: „Nocą Legnica wydała mi się wielkim i pięknym miastem. Początkowo jechaliśmy ulicami pełnymi bajkowych starych domów, lecz stopniowo ulice stawały się węższe a domy nie tak zabytkowe. Szczerze mówiąc, coraz bardziej przypominało to moje Koziegrzywy. A potem taksówkarz powiedział coś po polsku. Zrozumiałem tylko jedno słowo – Zakaczawie” (całość jest TUTAJ!).