- Kolejna wymijająca odpowiedź władz miasta w sprawie podwyżki wynagrodzeń jest jawną kpiną z pracowników zatrudnionych w naszym ośrodku. Takie działanie świadczy o tym, że pracownicy MOPS są traktowani przedmiotowo, a dialog społeczny jest fikcją – czytamy w oświadczeniu „Solidarności”.
- Prezydent lekceważy związki zawodowe twierdząc, że nie jest stroną w sporze zbiorowym. Rzeczywiście stroną jest pracodawca, czyli Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej, jednak wszelkie decyzje dotyczące realizacji postulatów płacowych podejmują tylko i wyłącznie władze miasta, które w tej sytuacji są rzeczywistym ich adresatem – dodają związkowcy z MOPS.
Pracownicy pomocy społecznej wyższych o 400 zł wynagrodzeń domagają się głośno od ponad roku. W lipcu, podobnie jak wszyscy pracownicy miejskich instytucji, dostali podwyżkę w wysokości 150 zł brutto.
Od marca zakładowa „Solidarność” pozostaje z dyrekcją MOPS w sporze zbiorowym. Kolejne rundy rozmów nie przynoszą porozumienia. Bo nie mogą. Dyrekcja ośrodka ma związane ręce. Nie da pracownikom podwyżek, jeśli nie sfinansuje ich prezydent.