- Grzegorz Napieralski nie popierając jednoznacznie Bronisława Komorowskiego w drugiej turze wyborów prezydenckich zachowuje się jak discopolowy chłopczyk w krótkich spodenkach. To oznacza, że w pewnym sensie akceptuje IV RP – powiedział nam Ryszard Kość, który tym samym wyszedł z cienia po czterech latach nieobecności w legnickiej polityce.
Kość był radnym SLD przez osiem lat (1998-2006). Znany był z tego, że lubił brylować w mediach. Na obecność w nich ciężko zresztą pracował, inicjując spektakularne akcje typu oprysk drzew zżeranych przez szrotówki kasztanowiaczki. Na każdym kroku powtarzał, że jest zadeklarowanym lewicowcem. W 2005 roku popadł jednak w konflikt z partyjnymi kolegami i prezydentem Tadeuszem Krzakowskim.
Poszło o słynną uchwałę o wykupie komunalnych mieszkań za 3 i 5 procent wartości, której Kość był jednym z inicjatorów. Uchwała została przez radę przyjęta. Kość poniósł polityczne konsekwencje. Wyrzucono go z klubu radnych SLD.
Kość poszedł na wojnę ze swoją partią i prezydentem Tadeuszem Krzakowskim. W jednym z wywiadów nazwał go narcyzem. Potem rzucił partyjną legitymacją i zniknął na cztery lata z życia publicznego.
Teraz Kość zapowiada swój powrót na polityczną scenę, choć o szczegółach mówi niechętnie.
- Poza wyglądem (zgolił wąsy – przyp. red.) zmieniłem też nieco poglądy. Na bardziej centrowe - wyznał nam były radny.
Kość nie chce zdradzić na jakiej liście w jesiennych wyborach samorządowych znajdzie się jego nazwisko. Z naszych informacji wynika, że będzie to lista Platformy Obywatelskiej. Sam Kość jednak tego nie potwierdza.